Saturday, February 22, 2014

15.

Co tu dużo mówić...
nie odzywałam się strasznie długo. Powód? Zawalanie regularne.
W końcu nienawiść do siebie urosła do takiego momentu, w którym muszę jednak wrócić.
Zniszczyłam praktycznie wszystko co osiągnęłam.
Ale nie dam się pokonać. Wracam zraniona, z wagą 46.7kg, ale to nie koniec. Uda mi się osiągnąć szczęście. Muszę.
Co do wszelkich pytań o wzrost - jest w zakładce "o mnie" - jestem wybitnie niska, 158cm ;)
Jakoś dam radę...
Przepraszam Was.

Edit:
18, można zrobić bilans:
śniadanie:
2 jajka - 140kcal
kawałek żółtego sera ~ 60kcal
obiad:
mały kotlet wieprzowy w lekkiej panierce ~ 180kcal
5 ogóreczków konserwowych - 12kcal
=392kcal

Tuesday, January 28, 2014

14.

Kolejny dzień głodówki zaliczony, przysiady zrobione.
Pseudoefedryna i antybiotyk na hamowanie głodu robią idealnie.
Psychicznie minimalnie lepiej. Chyba.
Mam siniaki na nadgarstku już od gumki ale to nic, zdaje egzamin idealnie.

Byłam dzisiaj w muzeum anatomii wydziału medycyny, to było cudowne... kości, różne deformacje, wysuszone albo wsadzone do formaliny narządy, czaszki, płody... wszelkie anomalie, np. trzy nerki, no magia. Tak patrzyłam na te preparaty, kości z żyłami, ścięgnami i mięśniami... eh, gdyby oblec skórą to byłoby to niesamowicie estetyczne. Wszystko wygląda lepiej bez tłuszczu.
W ogóle zazdroszczę mojemu biologowi. Człowiek je niesamowicie dużo, a jest chyba najchudszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałam. Kiedy czasem złośliwie wspomina jak niedowaga może szkodzić na zdrowie zawsze się odgryzam, że nie jestem jedyną osobą z niedowagą w tej klasie. W sumie przepychanki słowne, wojny intelektualne i rzucanie sobie wzajemnie wyzwań są stałym elementem naszej interakcji.
Wiadomo, nie cały czas, bo poza tym bardzo mi pomaga i potrafi wysłuchać i radzić, i w sumie być może uratował mi życie kiedy byłam w najgłębszym punkcie depresji - ale jakoś tak wyzłośliwianie się, zwłaszcza na lekcjach bywa niesamowicie zabawne ;)

Hmmm. A, podzielę się:
Uwielbiam obojczyki. Tym moim jednak jeszcze brakuje duużo do ideału, ale chyba są moim ulubionym kawałkiem ciała. Poza włosami i paznokciami.
No nic. Trzymajcie się chudo! ;*

Monday, January 27, 2014

13. Vermilion

Bałagan w głowie mam koszmarny. Nie wiem co się dzieje. Zupełnie. To odpuszczenie sobie pilnowania diety w ten weekend strasznie mnie wytrąciło z równowagi, poczułam, jak cała moja kontrola się rozpada, nie tylko nad jedzeniem, ale też nad uczuciami...
Reakcją był atak paniki, który dość ciężko bo ciężko po dłuższym czasie udało się zwalczyć, ale wciąż jestem nieco roztrzęsiona. Założyłam na rękę gumkę, którą strzelam za każdym razem kiedy pomyślę o jedzeniu albo myśli zejdą na uczucia do niewłaściwych osób...
"I won't let this build up inside of me."
Trzeba to zwalczyć zanim na dobre się rozwinie.

Głodówka udana. Planuje tak do środy-czwartku. Antybiotyk powoduje u mnie dość silny jadłowstręt, co dość ułatwia życie.
A zdjęcie jakieś jest, co się uparła rodzinka zrobić zanim wyszłam: coś bardziej sensownego wstawie jak już będą oficjalne zdjęcia ;)
Fuj, to wielkie dupsko, grube nogi i ręce...
No nic.
Trzymajcie się. :)

Sunday, January 26, 2014

12.

Wybaczcie za tą małą przerwę, byłam niesamowicie zaaferowana studniówką ;)
Piątkowy bilans wyglądał tak jak czwartkowy, tylko że jajka zjadłam dwa a chleb był z łyżeczką pesto.
Wczoraj za to pofolgowałam sobie strasznie, no ale studniówka, i chociaż nie zjadałam wszystkiego i zostawiałam, to nie tknąć w ogóle nie wypadało...
za to przed studniówką się zważyłam: 42.9kg <3 ale póki to zrobi się oficjalne muszę odpokutować studniówkę. Także dzisiaj jeszcze zjadłam normalny obiad, spaghetti, a od jutra do ja wiem? Środy/czwartku głodówka :) A potem znów, stopniowo zwiększanie do 500 i znów głodówka. Jest nieźle.
W ogóle studniówka była wspaniała, bawiłam się niesamowicie :) Takie dobranie pary, ja i kolega z klasy wyżej okazało się idealne, on nie umie tańczyć, ja też nie, takie z nas bardziej ścisłe umysły... mimo że poznawaliśmy się lepiej tydzień przed imprezą, to załapaliśmy super kontakt :)
I to takie cudowne... słyszeć od ludzi że schudłam. A było, oj było. Na co dzień tego nie widać, bo biegam w dresach albo czymkolwiek takim, raczej luźne rzeczy bo mi się nie chce jakoś bardziej o siebie dbać, no a tutaj się odstrzeliłam, sukienka, makijaż, fryzura, szpilki (całą noc, a co!) i ludzie aż mnie nie poznawali.
Pierwsza rzecz jak wchodzę do hotelu po schodach, akurat schodził z nich mój biolog, to powiedziałam dzień dobry. Odpowiedział ale tak sobie ok. Po czym wraca na górę, patrzy na mnie i "..ASIA? Nie poznałem...".
Niesamowicie podbudowała mi samoocenę ta studniówka.
A mój biolog mnie zaskakuje swoją zajebistością na każdym kroku. Kiedyś mu powiedziałam, że nie wiem, czy anioły istnieją, ale chyba jakiegoś spotkałam. Teraz zastanawiam się, czy ten anioł nie ma czasem czegoś wspólnego z Chuckiem Norrisem.
W ogóle booże, co ja Was tak zanudzam :C
Wyzwanie od slodyczy utrzymuje, przysiady robie, jakoś to leci.
Nic no, dużo się dzieje, walczę dzielnie, Wy też walczcie!
Ponadrabiam dzisiaj/jutro to, czego u Was jeszcze nie przeczytałam :)

Chudości, kochane ;**

Thursday, January 23, 2014

11. Hobbit

Bilans wyszedł mniej więcej jak planowany:
jajko na miękko - 70kcal
pół kromki domowego chleba - 60kcal (?)
banan - 114kcal
=244kcal

Jest ok :)
Dzisiaj taki dziwny dzień... uwielbiam czwartki, bo mam tylko dwie lekcje, psychologię na rano. Ale za to ten dzień bywa dość zajęty, bo wszystko, czego nie mogę zrobić w inne dni upycham w niego. Także dzisiaj miałam swoją terapię na główkę i poszłam z kolegami dwoma na Hobbita, cudne to było absolutnie :) Wątek miłosny wciśnięty na siłę i wiele scen do bólu hollywoodzkich, Legolas jeszcze bardziej pedalski niż był (cisnę po nim, wiem, chociaż i tak go uwielbiam) ale stwierdzam że był absolutnie cudowny ;D No i Lee Pace w roli Thranduila i jego brwi...

No nic, mniejsza z tym. W końcu się zmusiłam i zmotywowałam, podprowadzam sobie ćwiczenia od Keiry:

Cóż ja powiem, inspirujecie mnie i motywujecie do pracy nad sobą <3 Dziękuje Wam za to, że ze mną jesteście. Bardzo.
Trzymajcie się, kochane ;*

Wednesday, January 22, 2014

10. :)

Ahh, nie pisałam wczoraj, bo tak byłam wykończona tą prezentacją i szkołą od 8 do 17:25 że jak wróciłam do domu, to od razu padłam i zasnęłam.
Sama prezentacja poszła mi kiepsko raczej, stres mnie dosłownie zeżarł, zacinałam się i nie byłam w stanie patrzeć na ludzi. Punktów dokładnie nie znam, dowiem się razem z wynikami matury (bo jeszcze mogą się zmienić, to dość skomplikowane do wyjaśniania) ale moja nauczycielka stwierdziła, że trochę ponad 50%. Czyli podejrzewam koło 18/30... te 30 punktów to 15% z całej matury z literatury angielskiej. Ehhh, no nic.
Wczoraj udało mi się utrzymać kolejny dzień głodówki, więc jestem z siebie bardzo dumna :)

Dzisiejszy bilans:
jajko na miękko - 70kcal
mały sparzony pomidor - 20kcal
kawa z mlekiem odtłuszczonym - 40kcal
=130kcal

Na jutro planuje około 200-250, potem w piątek - 300... nie wiem jak będzie z sobotą, bo boje się, że na tej studniówce przekroczę limit 400, no ale zobaczymy.

Jak też możecie zauważyć z boku bloga, zainspirowana Niki zaczęłam w poniedziałek wyzwanie 100 dni bez słodyczy. Zobaczymy jak to wyjdzie ;)



Trzymajcie się!

Monday, January 20, 2014

9.

Dzisiaj krótko, bo jestem wykończona.
Udana głodówka, tylko woda :)
Boże, tak bardzo się stresuje... moja szkoła, jako międzynarodowa, ma trochę inne zasady niż normalne. I prezentacje maturalną moja grupa z literatury angielskiej robi już w styczniu drugiej klasy.
Ja mam swoją na jutro...
Trzymajcie kciuki w okolicach 15-16 :)